Ta zabawa miała mocno "pod górkę".
Pierwszą część obrazka zaczęłam wyszywać pod koniec lutego 2010 roku.
Dawno. Potem swój udział zakończyły dwie uczestniczki, przy czym u
jednej z nich utknęły bodajże dwa komplety aida+zeszyt. Na miejsce
jednej z nich weszła Hania.
W pewnym momencie przestałam liczyć co, po czym, w jakim odstępie
czasowym i w jakiej kolejności haftuję. Po dwóch latach i czterech
miesiącach podróży, przemierzywszy 5116 km w liniach prostych
(ewentualnie 6874 trasami samochodowymi) moja szmata wróciła do mnie. W
całości, kompletna i w towarzystwie zeszytu z niesamowitymi wpisami,
które zdołałam na razie tylko pobieżnie przejrzeć :-)
Czyż
nie jest wspaniała? :-D Dziękuję Wam, dziewczyny, za Wasz fantastyczny
wkład pracy - czasami podwójny (Helenko - wielkie ukłony), czasami wbrew
sobie (Agnieszko - ściskam mocno), zawsze w permanentnym niedoczasie. Dziękuję :-)
--------------------
P.S. Toreb jeszcze nie umiem szyć ;-)